Wreszcie zobaczyłem Sally wchodzącą po schodach i pobiegłem na jej spotkanie. Wyglądała
na medal. Słowo daję.
- Holden – zawołała. - Jak to cudownie, że się znów spotykamy! Wieki cię nie widziałam!
Miała bardzo donośny głos, żenujący, jeśli się z nią było w jakimś publicznym miejscu. Uchodziło jej wszystko, ponieważ była cholernie ładna, ale mnie zawsze coś aż w tyłku kłuło, kiedy tak krzyczała.
- Szalenie się cieszę, że cię widzę – powiedziałem. Nawet szczerze. - Jak ci się powodzi?
- Absolutnie cudownie. Czy się spóźniłam?
Powiedziałem, że nie, chociaż rzeczywiście spóźniła się o jakieś dziesięć minut. W „Saturday Evening Post” i w innych pismach stale widzi się takie bzdurne obrazki przedstawiające faceta na rogu ulicy, wściekłego jak diabli, ponieważ dziewczyna się spóźnia. Rzewna lipa. Jeżeli dziewczyna zjawia się w końcu śliczna jak ta lala – kto by tam narzekał, że się o parę minut spóźniła. Nikt.
- Teraz warto by się pospieszyć – powiedziałem – bo przedstawienie zaczyna się o drugiej czterdzieści.
Zbiegliśmy ze schodów ku postojowi taksówek.
- A na co idziemy? - spytała.
- Nie wiem dokładnie, grają Luntowie. Na nic innego nie mogłem dostać biletów.
- Luntowie! To cudownie!
A co! Mówiłem, że będzie w siódmym niebie, jeśli jej zafunduję bilety na występ Luntów.
W taksówce, po drodze do teatru, trochę się całowaliśmy. Z początku nie chciała, żeby szminki
z ust nie zetrzeć i tak dalej, ale ja byłem uwodzicielski jak diabli, no i w dodatku nie miała wyboru. Dwa razy, kiedy ta cholerna taksówka przyhamowała znienacka, o mało nie spadłem z siedzenia. Taksiarze, łobuzy, nawet nie patrzą, gdzie się pchają ze swoją bryką, słowo daję. A teraz dam wam dowód,
że ze mnie naprawdę wariat: na zakończenie czułości powiedziałem jej, że ją kocham. Kłamstwo, oczywiście, ale fakt, że wtedy, kiedy je mówiłem, sam w nie wierzyłem.
Mam bzika, przysięgam Bogu, mam bzika.
Złota 123
Warszawa, 00-001
+48 887 071 192
zdamto@zdamto.eu
A website created in the WebWave website builder