Nie jestem szpakiem - jestem księciem.
Urodziłem się na królewskim dworze. Mieszkałem w pałacu wyłożonym marmurami i złotem,stąpałem po perskich dywanach, każdy mój kaprys był natychmiast zaspakajany, każda moja łza była liczona,każdy uśmiech wpisywany był do specjalnej księgi uśmiechów książęcych.Od najwcześniejszych lat miałem zamiłowanie do polowania i do konnej jazdy. Moja własna stajnialiczyła sto dwadzieścia wierzchowców. W zbrojowni mojej zebrane były strzelby myśliwskie wykonaneprzez najlepszych rusznikarzy.Uczyłem się dobrze, ale mój nieopanowany pociąg do siodła i do strzelby rozpalał mózg i duszędo tego stopnia, że o niczym innym nie umiałem myśleć.Dlatego też ojciec, w obawie o moje zdrowie, zabronił mi jeździć konno.Płakałem z tego powodu rzewnymi łzami. Z tęsknoty za mymi końmi straciłem apetyt, nie chciałemsię uczyć i siedziałem po całych dniach na maleńkim tronie, nie odzywając się do nikogo i nie odpowiadającna pytania. Po nocach śniły mi się moje bachmaty, moje ukochane wierzchowce i przez sen wymawiałemich imiona, które pamiętałem tak dobrze.Pewnej nocy zbudziło mnie nagle ciche rżenie pod oknem. Zerwałem się z łóżka i wyjrzałemdo ogrodu, Na ścieżce stał osiodłany mój wspaniały wierzchowiec Ali-Baba.Ubrałem się po ciemku, porwałem strzelbę i wyskoczyłem przez okno wprost na grzbiet Ali-Baby.Rumak ruszył z kopyta, przesadził kilka ogrodowych parkanów i pobiegł przed siebie, unosząc mnienie wiadomo dokąd.Gdy wjechałem do lasu, koń zaczął okazywać dziwny niepokój, zwolnił bieg, aż wreszcie stanął jakwryty, drżąc i parskając.Niebawem zrozumiałem, co zaszło: na ścieżce leśnej na wprost Ali-Baby stał olbrzymi wilk.Szczerzył straszliwe kły i piana kapała mu z pyska.Ściągnąłem szybko wodze i chwyciłem strzelbę. Wilk z rozwartą paszczą powoli zbliżał się ku mnie.Krzyknąłem więc:- W imieniu króla rozkazuję ci, wilku, abyś mi dał wolną drogę, w przeciwnym razie będę musiał cię zabić!Jan Brzechwa „Akademia pana Kleksa”. FragmentStrona 2Ale wilk tylko zachichotał ludzkim śmiechem i nacierał na mnie w dalszym ciągu. Wówczasodwiodłem kurek, wycelowałem i wpakowałem cały zapas nabojów w otwarty pysk wilka.Strzał był niechybny. Wilk skulił się, wyprężył jakby do skoku, wreszcie padł tuż u kopyt Ali-Baby.Zeskoczyłem z siodła i zbliżyłem się do zabitego zwierza. W chwili jednak gdy stałem nad nim, wilk ostatnimwidocznie wysiłkiem dźwignął się i wbił mi kieł, ostry jak sztylet, w prawe udo. Poczułem przeszywający ból,ale już po chwili szczęki wilka same się rozwarły i łeb opadł z łoskotem na ziemię.Półprzytomny z bólu i przerażenia, dosiadłem Ali-Baby, i pocwałowałem w kierunku pałacu.Gdy wkradłem się do ogrodu, była jeszcze noc. Zbliżyłem się do okna i wskoczyłem do pokoju.Nikt najwidoczniej nie dostrzegł mojej nieobecności, toteż jak najszybciej położyłem się do łóżkai natychmiast usnąłem kamiennym snem.
Złota 123
Warszawa, 00-001
+48 887 071 192
zdamto@zdamto.eu
A website created in the WebWave website builder